sobota, 4 października 2014

Rozdział 2

*ważna notka pod rozdziałem

Rozdział 2
*następnego dnia*

Stawiałam kolejne kroki na brudnej od błota podłodze. Sprzątaczki nie spisywały się na medal, ale nie narzekałam, w przeciwieństwie do innych. Przechodząc obok swojej szafki, która dziś była mi zbędna, zobaczyłam Luke'a. Rozmwiał z już wcześniej wspomnianą Christianią Benson, czyli "plastikiem". Dziewczyna bardzo w jego stylu, tylko z takimi chodzi lub chodził. Oczy chłopaka powędrowały w moją stronę, lecz po chwili wróciły do dziewczyny która zwróciła mu uwagę. Starałam się nie patrzeć w jego oczy, one zabijały. Miałam słabość do niebieskich oczu, a szczególnie do jego. Może i go nie lubię ale muszę przyznać że jest przystojny jak na 18-latka. Spoliczkowałam się w swojej głowie. Pierwszy raz o kimś powiedziałam "przystojny". Muszę się odizolować od Luke'a, on na mnie źle wpływa, a najbardziej na psychikę. Nagle przypomniały mi się jego słowa ostatniej nocy. Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć, pierwszy raz ktoś coś takiego do mnie powiedział. Popędziłam jak najszybciej do klasy, może dzięki nauce o tym zapomnę.

***

Minęły 4 dni odkąd dowiedziałam się że największa sława szkoły nie ma mnie gdzieś. Przez ten okres czasu nie odezwał się do mojej osoby ani słowem, spodziewałam się tego, nikt nie chce ze mną rozmawiać. Po skończonych lekcjach weszłam na dach szkoły, nikt tam nie zagląda od lat. Pobiegłam na 5 piętro szkoły a następnie drabiną na samą górę. Gdy stanęłam na nogi zobaczyłam osobę która siedzi na murku który oznacza koniec dachu. Chciałam odejść i wracać jak normalny nastolatek do domu, lecz wiedziałam że jest tam mama i jej nowy adorator. Nie miałam ochoty na rozmowę z nią i mężczyzną którego przyprowadziła, tak samo nie miałam ochoty na rozmowę z osobą siedzącą tam, nie chciałam odzywać się do nikogo. Podeszłam do miejsca gdzie miałam zamiar usiąść. Potajemnie przyjrzałam się osobie siedzącej niecałe 2 metry ode mnie. Był to nie kto inny jak Luke. Mówiłam że nie mam ochoty na rozmowę z rodzicielką? Niechęć rozmowy z nim jest większa. Chciałam wstać i uciec do domu, lecz było na to znacznie za późno. Jego niebieskie oczy wpatrywały się w widoki przed nim, tak samo jak moje.
-Też bym chciał  stąd skoczyć.-powiedział. Skąd on wie o czym ja myślę?-Nie mam idealnie w życiu. Może i mam pieniądze, ale one nie są ważne. Rodzice mnie ignorują, nie obchodzę ich. Wszystkie dziewczyny myślą jedynie o seksie ze mną, ale ani jedna mnie nie kocha.-jego głos zaczął się łamać.-Tego mi brakuje od zawsze, miłości.-odwrócił wzrok w moją stronę.
-Moja mama ma mnie w dupie. Co weekend przyprowadza kogoś nowego, przez to nie znam swego ojca. Nigdy nie miałam chłopaka ani przyjaciół, nie potrzebowałam ich. Zawsze chodziłam sama i to mi odpowiadało, ale teraz już przestaje.-popatrzyłam w jego niebieskie tęczówki. Na twarzy chłopaka pojawił się lekki uśmiech który odwzajemniłam. Ma piękny uśmiech, uwierzcie mi.-A co jeśli wszystkie słowa "kocham cię" są kłamstwem? Co jeśli nie ma miłości? Nikt nikogo nie kocha i wszyscy się okłamują. Gdyby tak było to te 2 magiczne słowa byłyby nic nie warte, nie można by było w nie wierzyć.-powiedział nagle. Jego wypowiedź mnie...zaskoczyła? Nigdy nie myślałam o miłości w taki sposób.-Już tak jest.-powiedziałam i wstałam. Zrobiłam 2 kroki po czym usłyszałam głos Luke'a.-A jeśli bym ci powiedział że cię kocham, uwierzyłabyś?-zapytał. To jest najtrudniejsze pytanie w moim dotychczasowym życiu. Nie myślałam zbyt długo nad odpowiedzią.-Nie, bo mnie nie kochasz.-powiedziałam i uciekłam. Do kącików moich oczu zaczęły przypływać łzy, których nie mogłam pokazać światu. Szłam szybko, bardzo szybko. W pewnym momencie przypomniałam sobie co teraz dzieje się w moim domu. Po przemyśleniach postanowiłam dziś tam nie wracać. Jest piątek więc mogę nocować na ławce. Często tak robiłam gdy nie miałam ochoty być z mamą. Przeszłam jeszcze parę metrów i zatrzymałam się przy ławce na której miałam zamiar spędzić noc. Spojrzałam na zegarek który wskazywał godzinę 18:46. Jest za wcześnie aby iść spać, tylko bym zmarzła. Włożyłam dłoń do tylnej kieszeni moich spodni, znajdowało się tam kilka drobniaków, za które mogłam kupić kawę na stacji benzynowej niecałe 2 km stąd. Wstałam i ruszyłam przed siebie. Przechodząc przez las przeszły mnie dreszcze. Zaczęłam iść szybkim krokiem gdy usłyszałam kroki za mną. Gdy las się skończył kroki ucichły. Z ulgą pobiegłam do widocznej stacji. Gdy weszłam poczułam ciepło i zapach jedzenia. Podeszłam do kasy gdzie szerokim uśmiechem powitała mnie pani kasjerka. Zamówiłam kawę, którą otrzymałam po kilku minutach. Popijając gorącą ciecz wyszłam z budynku. Po chwili znów byłam w tym koszmarnym miejscu. Znów kroki, znów strach. Przyśpieszyłam, tak samo jak człowiek za mną. W mojej głowie roiły się różne scenariusze gwałtu, śmierci, porwania...Od zawsze zgrywałam twardą i odważną, ale w takich chwilach panikowałam. Zaczął biec, tuż po nim ja. Strach rósł z każdą sekundą. Nagle na moim biodrze znalazła się ręka która przysunęła mnie do obcego mi ciała. Skierowałam wzrok w górę aby zobaczyć jego twarz. Był to ten sam chłopak z imprezy który chciał czegoś więcej niż tylko rozmowy. Przyłożył usta do mojego ucha.
-Teraz już mi nie uciekniesz.-wyszeptał. Teraz to było coś więcej niż strach, nie umiem tego opisać. Spojrzałam na niego następnie w prawo i lewo, ani żywej duszy. Nagle poczułam usta wpijające się w moje, to koniec Kayla, koniec. Nie próbowałam się bronić, to nic nie da. Zdjęto ze mnie kurtkę która upadła na ziemie. Jego zimne ręce dobrały się do koszulki. Zostałam w samym staniku i spodniach, których niedługo się pozbędę. Z moich oczu zaczęły płynąć łzy, tylko płacz mi został. Zamknęłam oczy. Nagle usłyszałam jęk. Nie wiedziałam o co chodzi, nie chciałam na to patrzeć. Słyszałam tylko krzyki. Po 5 minutach ucichło
-Nic ci nie jest?-usłyszałam męski głos którego nigdy nie miałam okazji słyszeć. Upadłam z płaczem na ziemię. Otworzyłam lekko oczy i ujrzałam krwawiące ciało i osobę idącą w moją stronę. To chyba cud. Ten chłopak uratował resztki mojej psychiki. Podszedł do mnie i oddał mi bluzę a jego ręka mnie oplotła. Popatrzyłam na niego. Miał niebieskie oczy i grzywkę zaczesaną na bok. Nie umiałam określić czy był ładny, w sumie to nie było ważne. On mnie ocalił a ja myślę o jego wyglądzie, to chyba przez Luke'a. Spojrzałam w jego oczy.
-Dziękuje.-powiedziałam resztkami sił. Byłam wykończona po dzisiejszym dniu. Z moich oczu nadal spływała ciecz.-Już dobrze. Chodź.-powiedział i mnie podniósł. Wziął mnie na ręce i zaczął iść. Po chwili już spałam.

***

Otworzyłam oczy. Ukazał mi się nieznany pokój. Miał białe ściany, na jednej fototapetę z wizerunkiem Londynu. Meble były tego samego koloru co ściany. Leżałam w łóżku stojące pod zdjęciem miasta. Na fotelu obok szafy siedział mój "bohater" jeśli mogę go tak nazwać. Był zajęty telefonem, nawet nie zauważył że się obudziłam. Usiadłam na łóżku a oczy chłopaka skierowały się w moją stronę. 
-Hej. Wszystko w porządku? Wczoraj nie wyglądałaś najlepiej, nie ma się co dziwić.-powiedział chłopak siadając przy mnie.-Nie chyba nic mi nie jest. Może kilka siniaków, ale to nic.-powiedziałam uśmiechając się, co po chwili odwzajemnił. Teraz mogłam się mu lepiej przyjrzeć. Miał karmelowe włosy które opadały na czoło, piękne turkusowe oczy w które można by było się wpatrywać całymi dniami i malinowe usta które pragnie pocałować pewnie nie jedna dziewczyna. Ubrany był w białą koszulkę i jeansy, co doskonale do niego pasowało. Potarłam oko a na mojej dłoni pojawiła się czarna plama. Zorientowałam się że jestem cała rozmazana i wyglądam co najmniej okropnie.-Chcesz się umyć? Ja w tym czasie zrobię śniadanie.-zaproponował. Pokiwałam znacząco głową odpowiadając na pytanie.-3 drzwi na korytarzu prowadzą do łazienki, masz tam przygotowane rzeczy.-powiedział z uśmiechem i wyszedł. Zrobiłam to samo. Weszłam do pomieszczenia które wskazał mi chłopak. Na sedesie leżała bluzka i krótkie spodenki, a obok nich szczotka do włosów. Zdjęłam z siebie resztki ubrań i weszłam pod prysznic. Poczułam na swoim ciele miliony ciepłych kropli wody. To była najlepsza chwila od kilku ostatnich dni, a nawet tygodni. Wyszłam z kabiny i okryłam się ręcznikiem. Wytarłam się a na suche już ciało założyłam przyszykowane rzeczy. W skład stroju wchodziła za duża koszulka która należała prawdopodobnie do chłopaka i krótkie, czarne spodenki. Rozczesałam włosy i zmazałam makijaż do zera, co wyglądało znacznie lepiej. Opuściłam pomieszczenie i udałam się do kuchni skąd dobiegał zapach kawy. Chłopak pokazał swe białe ząbki. Usiadłam na drewnianym krześle przy szklanym stole. Muszę przyznać że miał bardzo ładny dom. Położone przede mną dwie kanapki, jedną z nich chwyciłam i zaczęłam jeść. Brunet usiadł obok i zaczął jeść swój posiłek. 
-Nazywam się Cameron, Cameron Dezaut, miło mi poznać.-powiedział przerywając czynność.-Kayla, Kayla Smift, również mi miło.-powiedziałam w przerwie.-Co robiłaś w lesie o 19?-spytał z ciekawością w oczach. Nie wiem co mam mu odpowiedzieć. Byłam na spacerze? Nie powiem mu że byłam po kawę bo nie chcę wracać do domu, to głupie.-To samo pytanie mogłabym zadać tobie.-zrobiłam wszystko aby nie musieć odpowiadać na pytanie. Było widać że chłopak nie wie co odpowiedzieć, ma tajemnice.-Byłem na spacerze. Teraz czas na ciebie.-powiedział. Bardzo oryginalna wymówka. Pomyślałam przez chwilę i odpowiedziałam.-Wracałam z imprezy.-głupia odpowiedź, tak samo jak jego. Obie te odpowiedzi były kłamstwem i dobrze o tym wiedzieliśmy.-O 19? Nie za wcześnie?-zaśmiał się. Próbował zmusić mnie do powiedzenia prawdy, to było widać, ale nie odniesie w tym sukcesu.-Źle się czułam.-wymyśliłam. W sumie to nie było takie głupie. Chłopak zamilkł i powrócił do wcześniej wykonywanej czynności, tak samo jak ja. On coś ukrywa, widzę to. 

_________________________________________________________________________________
Witam!
Wiem, wiem znów nie było tego cholernego rozdziału, ale heloł, już jest! Nie jest najdłuższy bo nie miałam weny a nie chciałam go psuć. Mam nadzieje że mi to wybaczycie i obiecuje że kolejne rozdziały będą długie. Mam dla was 1 informacje oraz 1 pytanie.
Info: Rozdziały będą się pojawiać w soboty o 19. Mam nadzieje że odpowiednio :)
Pytanie: Znacie kogoś kto by mógł mi dość szybko zrobić szablon? Nie chce mi się składać zamówień na które będę czekać miesiącami. Mam już nagłówek, brakuje jedynie reszty szablonu.
Miłego czytania i zapraszam do komentowania xx

piątek, 19 września 2014

Rozdział 1


*Dzień imprezy*
Za godzinę impreza u najbardziej lubianego chłopaka w szkole, a ja nie wiem czy iść. To brzmi dokładnie tak samo jak scena z jakiegoś taniego romansidła, czyli coś czego chciałam jak najbardziej uniknąć. A TU PROSZĘ! Ten sławny koleś, którego całuje główna bohaterka po 30 minutach filmu zaprosił mnie na imprezę. Niestety lub, jak dla mnie stety, ja go nie będę całować i przytulać, a co najważniejsze zachwycać się nim. Po tych przemyśleniach podeszłam do szafy i otworzyłam ją. Popatrzyłam na wszystkie wiszące w niej ubrania. Wyjęłam zwykłą, białą sukienkę, która szybko wylądowała na skraju łóżka. Zdjęłam bluzkę i spodenki, w których zawsze siedzę w domu. Założyłam wcześniej przyszykowaną rzecz i podeszłam do lustra. Szybko się przejrzałam. Sięgnęłam po szczotkę do włosów, która leżała na szafce obok mnie. Szybko rozczesałam włosy które sięgały mi za piersi. Chwyciłam czarną torebkę do której włożyłam papierosy, telefon i portfel, czyli rzeczy które POWINNY znajdować się w torebce. Ja sądzę że kosmetyki i lusterka są zbędne. Jak mi się rozmaże makijaż i tak nikt nie zauważy, wszyscy będą piani. Zbiegłam po schodach i na nich usiadłam. Wzięłam czarne baleriny i je ubrałam. Wyszłam z domu nikomu o tym nie mówiąc, bo nawet nie miałam komu. Moja mama jak zawsze zresztą była na imprezie poznając kolejnych kolesi którzy prędzej czy później ją zostawią. O moim tacie lepiej nie wspominać, bo nawet nie wiem kim jest. Ruszyłam przed siebie. Po przejściu 300 metrów zorientowałam się że nawet nie wiem gdzie organizowane jest to "spotkanie". Poszperałam w torebce, lecz nie znalazłam zaproszenia. To właśnie się nazywa trzymanie jedynie 3 rzeczy w torebce! Z niechęcią wyjęłam telefon i wybrałam ostrożnie numer Luka. Przez kilka sekund męczyłam się z myślą o rozłączeniu się i wróceniu do domu, lecz usłyszałam w słuchawce męski głos który powiedział jedynie szybkie "Halo". -Hej. Tu Kayla. Gdzie jest ta impreza?-powiedziałam bardzo nieśmiałym głosem. Co trzeba być za debilem aby nie wiedzieć gdzie jest organizowana dyskoteka na którą się idzie?! W słuchawce usłyszałam śmiech chłopaka. Wcale mu się nie dziwie. Nagle podjechało czarne BMW i stanęło metr ode mnie. Trochę się przestraszyłam, ale tego nie pokazałam. Szyba się odtworzyła, z samochodu wyłoniła się twarz blondyna. -Wchodzisz?-spytał z uśmiechem wypisanym na twarzy. -Nie. Powiesz mi pod jakim adresem jest impreza?-powiedziałam stanowczym głosem. Nie chciałam tam wsiadać, to by oznaczało rozmowę, a tego nie chce. Chłopak otworzył usta i nagle poczułam na swoim ciele miliony kropel wody. Teraz?! Bóg chyba serio mnie nie lubi! Nie lubi?! On mnie nienawidzi! -Nadal nie chcesz?-zapytał śmiejąc się ze mnie pod nosem. Przewróciłam oczami w siadłam do czarnego samochodu. Modliłam się jedynie o nie zaczynanie rozmowy.-To jednak się zdecydowałaś?-spytał i potwierdził nienawiść Boga do mnie. -Nie widać? Gdybym została w domu nie musiałabym tu teraz siedzieć.-odpowiedziałam jak zawsze złośliwym tonem. Co jakiś czas spoglądałam za okno, podziwiając widoki. Wjechaliśmy do znacznie bogatszej dzielnicy i mijaliśmy coraz większe oraz lepsze domy. Zatrzymaliśmy się pod jednym z tych najlepszych. Może i ma pusto w głowie, ale na pewno nie w domu. Pewnie jego salon to mój cały dom z ogrodem. Nie mieszkam jak księżniczka. Wychodzę z założenia "Masz gdzie mieszkać? Ciesz się bo miliony osób nie ma". To trochę mnie pociesza, ale nie w 100%. Chłopak nie zdążył się odezwać, a ja wysiadłam z auta. Podczas mojej drogi do drzwi wejściowe krzyknęłam do chłopaka "Nie ma cię na własnej imprezie?". Chłopak odpowiedział że jechał po więcej alkoholu. Nie dziwie się że dziewczyny w tym wieku zachodzą w ciąże. Piją tyle a potem idą do łóżka z pierwszym lepszym. Mam 17 lat i ani razu nie wylądowałam w łóżku ani się nie całowałam, nie wstydzę się tego, lecz się ciesze bo oznacza to że nie jestem puszczalska. Otworzyłam duże, drewnienie drzwi i zobaczyłam setki ludzi któży bawili się w najlepsze. Nikt nie zwrócił uwagi na mnie, ani na chłopaka wchodzącego za mną. Zaczęłam iść przed siebie.
Mijałam coraz więcej obcych mi twarzy. Niektórzy przez sekundę na mnie spojrzeli i wrócili do wcześniej wykonywanej czynności. Obawiałam się niektórych chłopaków którzy przyglądali mi się dłużej niż minutę. Nie zdążyłam zauważyć a byłam przybita do ściany. -No co tam kochanie?-powiedział piany chłopak. Dałabym mu 19 lat gdyby nie zarost i za duże mięśnie na ten wiek. Skąd Luke zna takich ludzi?! -Zostaw mnie.-powiedziałam szybko i próbowałam się wyrwać z objęć obcego. Pewnie myślicie że zaraz się pojawi Luke który zaraz mnie uratuje, racja? Muszę was zaskoczyć, ale nie. -Ej, nie przesadzaj kochanie.-poczułam od niego alkohol. Chciał mnie pocałować. Prawie dokonał tego czego chciał, lecz dostał z pięści w brzuch. Chłopak otworzył usta z bólu i prawie się wywrócił. Odeszłam na bezpieczną odległości i zaczęłam iść do drzwi. Imprezy nie są dla mnie, źle się tam czuje. Wole być sama i nie odzywać się do nikogo. Może to dziwne, ale ja wolę tak żyć niż zwiedzać wszystkie łóżka w mieście. Nagle poczułam kogoś rękę na moim nadgarstku. -Co?!-wykrzyknęłam do nieznajomej osoby którą okazał się niejaki Luke. A kto inny?!-Dlaczego już idziesz?-zadał pytanie nietypowo spokojnie i z powagą na twarzy. On był jedyną osobą która nie była piana.-Ktoś chciał mnie zgwałcić! Nawet nie wiem dlaczego tu przyszłam!-wykrzyczałam i wypuściłam wszystkie uczucia z siebie.-Odprowadzę cię.-powiedział poważnym tonem chłopak. Heeej, koleś! Ja wiem gdzie mieszkam i sama tam trafie, nie musisz mi pomagać. Chciałam się wyrwać, lecz nie dałam rady. Wyszliśmy z domu, a deszcz nadal padał. Z torebki wyjęłam paczkę papierosów i zapalniczkę. Włożyłam jednego do ust i zapaliłam. Po 5 min chłopak się odezwał.
-Ty wiesz że palenie szkodzi?-powiedział spoglądając na mnie.-Wiesz co? Gówno mnie to obchodzi.-odpowiedziałam mu i buchnęłam Lukowi prosto w twarz.

Szczerze nie obchodzi mnie czy to zdrowe czy nie. Im szybciej umrę, tym lepiej dla mnie i dla innych. Cała droga minęła szybko. Chłopak czasami się odezwał, ale nie powiedział nic ważnego. Lecz jednak spytał o moich rodziców, dlaczego się mną nie przejmują. To trochę zabolało, ale jestem do tego przyzwyczajona. Dużo osób się miną nie przejmuję, o 2 mniej tym lepiej. Pewnie powiecie że on się mną przejmuję i zaraz z tego będzie wielka miłość, lecz znów nie. Wiele osób tak robiło i mnie zostawiało jak śmiecia którym jestem. To co pomyślałam powiedziałam na głos. Chłopak nic mi nie odpowiedział, to dobrze, nie chce wysłuchiwać "przykro mi" bo jest to nudne. Dlaczego jest im przykro? To mną się nikt nie przejmuje a nie nimi. I dlaczego ma być mi przykro? Nie rozczulam się nad sobą, jestem jak każdy inny nastolatek, tylko że ja jestem trochę bardziej samotna niż inni, ale dobrze mi z tym.
Chłopak odprowadził mnie pod drzwi. Gdy zamykałam wejście do skromnego domu powiedział coś prawie nie słyszalnego. Mało kto by to usłyszał. Zdjęłam przemoknięte buty i popędziłam na górę gdzie przebrałam się w pidżamę. Położyłam się na łóżku i zaczęłam rozmyślać co znaczyły słowa Luke'a. "Nie wszyscy mają cię gdzieś" te słowa obijały się echem w mojej głowie.

_____________________________________________________________________________________________


Witam
Jest już ten 1 rozdział na który tyle oczekiwaliście. Nie było go tak długo ponieważ skasował mi się już gotowy rozdział i musiałam pisać go od nowy, czego mi się kompletnie nie chciało. Mam nadzieje że dobrze się spisałam i jakoś to wygląda. Wiem, jest bardzo krótki lecz mam już zaplanowany 2 rozdział i nie pasowałoby napisać go razem z 1 :)
Proszę o dużo komentarzy, to serio motywuję xx

wtorek, 26 sierpnia 2014

Prolog

Stanęłam przed dużymi, drewnianymi drzwiami. Mocno chwyciłam swoją torbę i szybkim ruchem ręki otwarłam wejście do szkoły, najbardziej nie lubianego miejsca. Stawiałam równe kroki na szkolnym korytarzu. Moje oczy zerkały na ludzi stojących przy szafkach, całujące się pary czy choćby na nauczycieli którzy urządzali sobie poranne pogaduchy o pogodzie i uczniach. Wszyscy mieli u mnie w głowie "przypinki". Mogłam powiedzieć o Christianie Benson plastik, a o Trish Stuard kujon. Teraz pewnie pomyślicie że oceniam ich, nie znając ich, lecz po co ich znać nie chcąc tego? Wystarczają mi jedynie ich "przypinki". Podchodziłam do szafki, przy której stał Luke. Dziewczyny myślały jedynie o tym kiedy pójdą z nim do łóżka, ale chyba jeszcze ani jedna się tego nie doczekała. Osobiście go nie tolerowałam, nie lubiłam. Przypominał mi wielką sławę szkoły którą wszyscy lubią. "Gwiazdor" to określenie bardzo do niego pasuję i takie mam w głowie. Podeszłam do mojej szafki. Szybkim ruchem ją otworzyłam, a kącikiem oka obserwowałam chłopaka patrzącego na mnie. Przeleciał mnie wzrokiem od góry do dołu, nie czułam się z tym dobrze. Starłam się jak najszybciej wsiąść odpowiednie książki i iść na lekcje. Zamknęłam szafkę i odeszłam na jeden metr.
-Kayla!-usłyszałam głos który bardzo dobrze znałam, lecz w głębi modliłam się aby nigdy nie był skierowany do mojej osoby. Obróciłam się na pięcie i z udawanym uśmiechem stanęłam na przeciwko niego.


 -Masz zaszczyt bycia zaproszoną na imprezę której organizatorem jestem ja.-powiedział z głupim uśmiechem na twarz. -Chyba mnie z kimś pomyliłeś. Ja nie jestem innymi dziewczynami i nie myślę jedynie o seksie z tobą.-powiedziałam nie przemyślaną wcześniej wypowiedź. Należę do grupy osób które najpierw mówią, potem myślą. Chłopak jedynie się trochę zaśmiał.-Bierzesz to zaproszenie?-spytał i podał mi zaproszenie. Wzięłam je z niechęcią a chłopak odszedł. -Mam nadzieje że się zjawisz.-Powiedział odchodząc w stronę klasy. Ja wiem że Bóg mnie nie lubi.